Polska, Dolny Śląsk lekiem na po podróżną depresję
Po zimowych wojażach w ciepłych krajach postanowiliśmy wybrać się na weekend w Polskę, aby skorzystać z naszej pięknej zimy. Chociaż do mnie przemawia raczej ciepły klimat, bo jestem strasznym zmarzluchem to weekend w zimowej scenerii też jest przyjemną odskoczną od codzienności. A szczególnie jak najdzie nas depresja po podróżna. Lekiem na taki stan jest nic innego jak… kolejna podróż! Inaczej mówiąc trzeba zwalczać klin klinem 😉 Z racji tego, że pracujemy na etacie, to chwilę po zakończonej podróży i zanim poprosimy o kolejny urlop wypada trochę popracować to też często wybieramy wypady weekendowe. W takich spontanicznych akcjach najlepiej sprawdza się odkrywanie naszej pięknej Polski, od której to zaczęło się moje podróżowanie.
Jak dolnośląskie to oczywiście również Wrocław
Szybkie pakowanie i już w drodze do stolicy dolnego śląska, czyli Wrocławia. Tym razem Wrocław nie był celem samym w sobie, więc nie będziemy o tym się dzisiaj rozpisywać. Wrocławiowi poświecimy na pewno całkiem oddzielny wpis, bo jest bliski naszym sercom i bardzo lubimy wracać do tego miasta. Wieczór we Wrocławiu upłynął nam na niespiesznym spacerze po centrum i pysznej kolacji! Jak zwykle pośledziliśmy wrocławskie krasnale, a rano zjedliśmy smaczne śniadanie w naszym ulubionym barze mlecznym Miś. Pomidorowa raz! I pyzy raz! Idealne sobotnie śniadanie! A na deser po śniadaniu pączki ze Starej Pączkarni tuż naprzeciwko.
No to w drogę!
Uwielbiamy odkrywać nieznane atrakcje w miejscach w których już byliśmy i mogłoby się wydawać, że już nic więcej do zobaczenia nie ma. I tak w drodze do Srebrnej Góry trafiliśmy do Zamku Peterwitz niedaleko Stoszowic. Zbudowany w XV wieku zamek w stylu renesansowym został odrestaurowany w latach 60. XX wieku. Obecnie jest w rękach prywatnych, więc oglądać można go tylko z zewnątrz.
Twierdza Srebrna Góra
Bardzo lubię odwiedzać miejsca w których byłam wiele lat temu, żeby odświeżyć sobie pamięć i spojrzeć na nie z innej perspektywy. Takim miejscem była Twierdza Srebrna Góra. Tego dnia aura zagwarantowała nam białe zwiedzanie z czego w gruncie rzeczy się cieszyliśmy, bo ze śniegiem zima jest trochę jakby radośniejsza i bardziej znośna. Zaparkowaliśmy na parkingu u podnóża wzgórza, ja oczywiście założyłam na siebie wszystkie ciepłe ciuchy jakie miałam i ruszyliśmy w drogę. Przyjemna droga prowadzi nieco pod górę, ale w zimowej scenerii wspinaczka była miłym i rozgrzewającym akcentem przed zwiedzaniem.
Twierdza jest największą fortyfikacją górską w Europie zbudowaną w XVI wieku. Nie jest to tylko jeden obiekt, a zespół obiektów wznoszących się nad miasteczkiem. Główną budowlą jest bastion z donżonem wznoszącym się po środku. W obiekcie możemy zwiedzać magazyny, kazamaty, zbrojownie, kaplicę, więzienie, a nawet browar. Twierdza była samowystarczalna i posiadała również swoje własne studnie.
Twierdzę można zwiedzać cały rok, a zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem przebranym w tradycyjny strój żołnierza. Oprócz historii i ciekawostek o twierdzy wzięliśmy udział w wystrzale z moździerza. Huk jest niesamowity! Zwiedzanie z przewodnikiem to koszt 22 PLN od osoby dorosłej, za bilet ulgowy zapłacicie 17 PLN.
Ząbkowice Śląskie
Często przemierzając trasę do Kotliny Kłodzkiej mijaliśmy Ząbkowice Śląskie. Tym razem postanowiliśmy zatrzymać się na chwilę i zobaczyć co ciekawego ma do zaoferowania to położone na Przedgórzu Sudeckim miasteczko. A wiecie, że pierwszą wspomnianą oficjalną nazwą Ząbkowic było Frankenstein i nazwa ta funkcjonowała aż do 1945 roku? Nazwa pochodzi od dwóch miast, które postanowiono połączyć w jedno. Niestety żadnego Frankensteina nie spotkaliśmy, a może to i dobrze… Niemniej jednak co roku jesienią odbywa się Weekend z Frankensteinem i wtedy miasto zmienia się w scenę z horroru, w ruinach zamku odbywają się zabawy, Krzywa Wieża zmienia się w laboratorium Frankensteina, a wieczorem wyświetlane są horrory.
Zatrzymaliśmy się przy głównym placu, gdzie można podziwiać odrestaurowany Ratusz Miejski. Obecny budynek powstał pod koniec XIX wieku w miejscu starego, który spłonął w 1858 roku. Obecnie w odrestaurowanym w latach 90. XX wieku mieści się biblioteka i Urząd Stanu Cywilnego.
Dalej udaliśmy się na Krzywą Wieże, która prawdopodobnie jest pozostałością niedokończonych murów miejskich. Wysoka na 34 metry została zbudowana w XIV wieku jako baszta, w XV wieku postanowiono zrobić z niej dzwonnice kościoła św. Anny dobudowując wieże. Wieża w skutek różnych przyczyn takich jak osadzanie terenu, ruchów tektonicznych, obfitych opadów czy błędów budowlanych odchyliła się od pionu o ok 1,6 m. Ucierpiała także w pożarze z 1858 roku i planowano ją rozebrać, ale ostatecznie wieżę odbudowano dodając nawet koronę z jaskółczych ogonów okalającą szczyt. Można się na nią wspiąć i podziwiać okolicę. W środku jest mała wystawa na temat historii wieży i miasteczka. Obecnie jej odchylenie od pionu wynosi około 2,1 m. Wstęp na wieżę kosztuje 6 PLN, a po klucz trzeba się udać do znajdującej się w pobliżu Izby Pamiątek przy ul. Krzywej 1.
Następnym punktem były ruiny renesansowego zamku, który został wzniesiony na przełomie XIII i XIV wieku. Zamek przechodził z rąk do rąk i bardzo ucierpiał podczas wojny 30. letniej, gdyż wykorzystywany był do celów militarnych, a w XVII wieku został wysadzony w powietrze. Obecnie można podziwiać jego ruiny, główną bramę z wieżą oraz cześć murów. Część podziemi jest poddawana rewitalizacji. W lipcu na dziedzińcu odbywa się festiwal folklorystyczny Folk fiesta, a na jesieni wspomniany Weekend z Frankensteinem.
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim
Postanowiliśmy udać się śladami zamków i tak trafiliśmy do pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim. Jest to neogotycki pałac Hohenzollernów powstały z inicjatywy Marianny Wilhelmine księżnej niderlandzkiej, która to po ślubie z księciem Prus wybrała Kamieniec na wybudowanie siedziby rodu. Budowla miała być połączeniem obronnego zamku w Malborku i szkockiej siedziby hrabiego Ripon. Projektem i realizacją zajął się niemiecki malarz i architekt Karol Fryderyk Schinkel, który jednak z powodu choroby nie nadzorował osobiście budowy. Ferdynand Martius został wykonawcą instruowanym listownie przez wielkiego mistrza. Budowa pałacu trwała nieco ponad 30 lat i odbywała się z licznymi perturbacjami.
Po śmierci Marianny pałac przeszedł w ręce jej syna Albrechta von Hohenzollerna, potem jego syna Fryderyka Henryka, a po jego śmierci Waldemara Pruskiego. W roku 1942 obiekt ten przejęła nazistowska paramilitarna frakcja Todta, przekształcając go w wielki magazyn przejściowy. W maju 1945 roku Rosjanie przejęli budynek i kilkakrotnie próbowali go spalić co udało im się w 1946 roku. Wyposażenie było sukcesywnie grabione przez lata wojny. Po wojnie niestety dalej ulegał dewastacji i rozbierano go kamień po kamieniu do wznoszenia innych budowli, m.in. użyto marmurowych podłóg do wyłożenia Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie i katedry w Katowicach. Pozostałości były rozkradane lub sprzedawane na złom.
Od 1985 roku obiekt dzierżawił z odziedziczonych pieniędzy dr inż. Włodzimierz Sobiech, naukowiec z Akademii Rolniczej w Poznaniu. W atmosferze kontrowersji udało mu się odrestaurować częściowo obiekt. Zmarł w 2010 roku, a spór z jego spadkobiercami w 2012 roku wygrały władze Kamieńca. Gmina w 2013 roku udostępniła obiekt do zwiedzania. Plan zakłada całkowitą rewitalizację obiektu do 2030 roku. Jest jeszcze dużo do zrobienia, gdyż pałac jest bardzo zrujnowany. Wnętrza powoli są rewitalizowane, ale mając trochę wyobraźni możemy już poczuć klimat dawnych czasów. Pałac jest zbudowany według założeń romantycznych z kamienia i cegły. Skrzydła zamku tworzą dziedziniec wewnętrzny z arkadami, a z tarasów rozciąga się przepiękny widok na góry Bardzkie i Złote. Zwiedzanie z przewodnikiem to koszt 25 PLN od osoby, ale warto się tam wybrać. Stwierdziliśmy jednomyślnie, że gdybyśmy mieli fundusze na jego rewitalizację to chętnie odkupilibyśmy go od gminy 🙂 To co może zrzutka na blogu?
Więcej informacji o historii, szkice oraz dawne zdjęcia znajdziecie na tej stronie: http://www.zamkipolskie.com/kaec/kaec.html
Nocleg też w książęcym stylu – Pałac Żelazno
Postanowiliśmy zostać w klimacie dawnych czasów i na nocleg wybraliśmy barokowy Pałac Żelazno. Znajduje się tam hotel i restauracja. Obiekt jest cały czas w trakcie rewitalizacji. Większość pomieszczeń jest odrestaurowana. Nas urzekła biblioteka, gdzie spędziliśmy dużo czasu przy kominku przeglądając stare tomy. Pokoje są skromne, stylizowane na pałacowe i raczej zimne. Wkrótce ma się zakończyć termoizolacja obiektu, więc pewnie będzie cieplej. Kolację zjedliśmy w pałacowej restauracji. Dania były proste, ale smaczne. Na śniadanie za to to były serwowane regionalne przysmaki.
Link do Booking.com: Pałac Żelazno
Kłodzko i Twierdza Kłodzka
Następnego dnia udaliśmy się do Kłodzka słynącego z głównej jego atrakcji, czyli twierdzy. Ale zanim udaliśmy się na zwiedzanie fortyfikacji to urządziliśmy sobie spacer po starówce. Kłodzko leży w sercu Kotliny Kłodzkiej i ma ponad tysiąc lat historii. Ozdobą miasta jest rynek, zabudowany pochodzącymi z różnych okresów kamieniczkami i barokową fontanna z XVII/XVIII w. Obecny ratusz jest wybudowany w miejsce spalonego w II połowie XIX w. Uroku dodają wąskie brukowane uliczki oraz most św. Jana z figurami świętych, który porównywany jest do mostu św. Karola w Pradze. Most gotycki prawdopodobnie został zbudowany w 1281 roku, a figury świętych zdobiące go zostały ufundowane przez hojnych i zamożnych mieszczan.
Ciekawą atrakcją Kłodzka jest Podziemna Trasa Turystyczna im. 1000-lecia Państwa Polskiego wytyczona w labiryncie podziemnych piwnic, które powstawały od XIII do XVIII wieku. W kamienicach miejsca było mało, więc mieszkańcy kopali pod nimi piwnice. Przechowywali tam towary, żywność i dobytek, który chronili przed pożarami. W piwnicach leżakowało kłodzkie piwo oraz przenoszono niektóre zakłady jak np. piekarnie, gdyż zmniejszano tym ryzyko zaprószenia ognia. Z czasem piwnice straciły swoją rolę, a po II wojnie światowej nowi mieszkańcy nawet o nich nie wiedzieli. Odkryto je dopiero kiedy ściany przepięknych zabytkowych kamienic zaczęły pękać i się osuwać. W 1958 r. na ratunek kłodzkiej starówce ruszyli specjaliści z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Labirynt został zbadany, a część piwnic została zasypana lub umocniona. Kłodzkie kamienice zostały uratowane! Pojawił się pomysł, aby udostępnić podziemia turystom i tak możemy je zwiedzać i poczuć średniowieczny klimat Kłodzka. Oprócz samych labiryntów zobaczymy wystawy i warsztaty rzemieślników. Trasa ma około 600 metrów, a koszt zwiedzania to 14 PLN. Uwaga, z biletem do Twierdzy Kłodzkiej dostaniecie 10% rabatu.
Warto pamiętać o głównej atrakcji Kłodzka, czyli Twierdzy Kłodzkiej położonej na Górze Fortecznej, twierdza zajmuje ponad 30 ha. Historia twierdzy sięga X wieku, kiedy to na wzgórzu zbudowano drewnianą warownie, przebudowaną na mieszkalno-obronny zamek władców Kłodzka by w XVII XVIII wieku zmienić go w fortyfikację. Twierdza składa się z 3 bastionów i masywnej wieży donżonu, kazamatów, zbrojowni, magazynów i suchych fos. W II połowie XIX wieku twierdza straciła obronny charakter. Była wykorzystywana jako wojskowy magazyn, więzienie, a w czasie II wojny światowej również jako zakład pracy przymusowej, w którym produkowano części elektroniczne do U-bootów. Po wojnie na terenie twierdzy mieściły się składy i magazyny wojskowe oraz wytwórnia win.
Podczas oblężenia twierdzy stworzono system chodników kontrminerskich, czyli korytarzy, którymi obrońcy warowni mogli zarówno wysadzać stanowiska artyleryjskie nieprzyjaciela oblegającego twierdzę, jak również likwidować ewentualne podkopy wroga. Łączna długość tych korytarzy wynosi ok. 40 km. Ponieważ nigdy nie były one wykorzystane, przetrwały w pierwotnej formie i część labiryntu jest udostępniona do zwiedzania. A przewodnikiem jest sam żołnierz pruski!
Twierdzę można zwiedzać codziennie, wstęp tylko na górną część bez korytarzy lub tylko do korytarzy to koszt 18 PLN, zaś bilet łączony do dwóch części będzie kosztował nas 25 PLN.
Zima w Kotlinie Kłodzkiej i asysta przy filmie przyrodniczym
Chcieliśmy tego dnia jeszcze skorzystać ze spacerów pośród natury. Pierwotnie planowaliśmy iść na Szczeliniec, gdyż ostatnio byliśmy tam bardzo dawno temu i to jesienią. Niestety po przeliczeniu czasu do zmierzchu stwierdziliśmy, że jest za późno. Nawet przed wyprawą na mało wymagające szlaki warto zawsze myśleć o tym, kiedy zaskoczy nas zmrok, a w szczególności, jeżeli wybieramy się tam zimą i w niesprzyjających warunkach pogodowych. Pamiętajcie też, żeby się ciepło ubrać, założyć odpowiednie obuwie i najlepiej zabrać ze sobą coś ciepłego w termosie do picia. Naładowany telefon z wbudowanym GPS będzie też przydatnym narzędziem.
Trudno, czasami tak bywa, że trzeba zmodyfikować plan. Szybkie zerkniecie na mapę i tak! Idziemy na Białe Skały. Ich nazwa pochodzi od piaskowca o jasnym zabarwieniu i kształtów przypominających baszty, mury i skalne wieże. Skały wznoszą się 780-800 m n.p.m., osiągając wysokość od do 20 do 30 m. Część z nich posiada dość oryginalne nazwy: Zielony Król, As Atu, Bubek, Zielona dama, Kibic, Zły. Zaopatrzeni w mapę ruszyliśmy na zimową wędrówkę. Musze przyznać, że za zimowymi klimatami to ja nie przepadam, ale spacer był bardzo miły. Tym bardziej, że po wspięciu się na jedną ze skał natrafiliśmy na Pana kręcącego przyrodniczy film dokumentalny. Łukasz został poproszony nawet o asystę! I tak jego rzucanie kulką śnieżną w skałę zostało uwiecznione na filmie 🙂 Niestety z wrażenia nie zapamiętaliśmy nawet jaki będzie miał tytuł i kiedy będzie emitowany i gdzie.
Dalej poszliśmy na Fort Karola wznoszący się po drugiej stronie trasy dojazdowej do Białych Skał. A właściwie są to pozostałości fortu na Górze Ptak (841 m n.p.m.) koło Lisiej Przełęczy. Fort wybudowano w 1790 r., z rozkazu króla Prus Fryderyka Wilhelma II jako niewielką strażnicę na granicy Prus i Austrii strzegącą drogi do Radkowa. Obecnie zachował się tylko fragment muru z oknami i schodkami prowadzącymi na platformę widokową. Trzeba przyznać, że widok na przepiękną Kotlinę jest oszałamiający. Zawsze jak patrzę na niczym nieograniczoną przestrzeń mam poczucie wolności i poczucie, że wszystko można, jeżeli się tylko chce 🙂 Wystarczy głęboko odetchnąć i ruszyć do działania!
Polska na weekend
Takie weekendowe wyjazdy pomagają oderwać się od codzienności i naładować akumulatory, aż do następnego dłuższego wyjazdu lub kolejnego weekendu. Dla mnie to są takie mini wakacje. A czy Wy też traktujecie tak wypady weekendowe? Ładują Wam się wtedy baterię, czy raczej do końca wyczerpują? Zapraszamy Was na kolejne nasze przygody i odkrywanie miejsc, Gdzie Słońce dla Nas Wschodzi!
Autor
Podróżniczka, blogerka, która nie odmawia żadnej okazji do wyjazdu. Ciągle nuci: „zabiorę Cię właśnie tam…”. Organizuje i przygotowuje wyprawy z obowiązkowymi wycieczkami fakultatywnymi. A później skrupulatnie je opisuje. W zgodzie ze swoimi przekonaniami wyszukuje opcje wege, eko i cruelty free. Dba o wkład do kategorii WegeTuJemy.
Super krajobrazy, buziaki dla naszych podróżników ,pozdrawiamy.
Buziaki dla Was 🙂
Świetna relacja!
Jedynie co to przy tekście o Kamieńcu pojawiła się literówka – projektant nazywał się Schinkel 🙂
Dziękujemy Jan. Chyba byliśmy głodni, bo zjedliśmy literkę “l”. Już poprawione 😀
Po ostatnie wyprawie na Dolny Śląsk jestem zauroczony
Aż chce się wracać 😀
Świetna relacja z wycieczki. Rzeczywiście jest co zwiedzać na Dolnym Śląsku.
Dziękujemy 🙂 Uwielbiamy naszą piękną Polskę!
Super przewodnik po najciekawszych miejscach Dolnego Ślaska
Dziękujemy 🙂
Bajeczny Dolny Śląsk i świetne miejsca, które warto odwiedzić, nie tylko w weekend 🙂
O tak, Dolny Śląsk jest cudowny.