Najpierw pojawiło się mango lassi o pięknym, głębokim żółtym kolorze. Smakowało tak jak wyglądało, bardzo wyraziste, jedno z lepszych mango lassi jakie do tej pory próbowaliśmy.
Po niedługiej chwili otrzymaliśmy dwa pierożki samosa, całkiem pokaźnych rozmiarów, chrupkie na zewnątrz i delikatne w środku choć całość zdominował sos do nich podany, pomidorowy, aksamitny, jakby z lekką nutą orzechową.
Jednak najważniejsze było danie główne! Plus za nie do końca konwencjonalne podanie, a mianowicie w glinianej miseczce dość mocno już obtłuczonej 🙂 Nam się taka forma spodobała. Po pierwszym łyżce chola paneer pojawił się szeroki uśmiech na Kasi twarzy. Gęsty sos z dużą ilością sera i cieciorki, bardzo aromatyczny, przyjemnie pikantny i świetnie przyprawiony, całość przyprószona świeżą zieleniną.