Nasza Wielka Grecka Przygoda na Peloponezie trwa dalej
Po zwiedzaniu wschodniego Peloponezu, o czym możecie przeczytać tutaj Grecja – Nieodkryty Peloponez cz. I – Peloponez Wschodni, zapragnęliśmy nacieszyć się mniej obleganymi miejscami półwyspu i co tu dużo mówić, bardziej malowniczymi. Udaliśmy się na południowy Peloponez, czyli do królestwa Spartan. Ta część półwyspu to historyczne krainy Lakonia i Mesenia. Tutaj mityczna Helena porzuciła króla Menelaosa, który potraktował to, jako pretekst do wojny o Troję. Po zdobyciu miasta wrócił z Heleną do Sparty. Jednak południe to nie tylko mity, ale też przepiękne plaże, surowy półwysep Mani ze zwaśnionymi mieszkańcami, pięknymi jaskiniami, czy przepyszne oliwki z Kalamaty.
This is Sparta
Zaraz po Atenach przez wieki lakońska Sparta była jedną z głównych polis (miast) Grecji. Niemniej jednak nie słynęła z monumentalnych budowli, czy wysokich murów obronnych, gdyż słynny spartański król Likurg twierdził, że prawdziwą potęgą fortyfikacyjną miasta są jego wojownicy, a nie mury. W ciągu kilku wieków spartańscy mężczyźni toczyli wojny, w których zasłynęli, jako wspaniali wojownicy. Najsłynniejsze z nich to między innymi bitwa pod Termopilami (480 r. p.n.e.) czy wojna peloponeska z Atenami (V w. p.n.e.). Często słyszymy o „spartańskich warunkach”, czy „spartańskim wychowaniu”, a wzięło się to stąd, że chłopcy wybierani na wojowników żyli według wcześniej ustalonego reżimu. Po urodzeniu byli oceniani przez specjalną komisję pod względem przydatności do armii, jeżeli wynik był negatywny to malec kończył zrzucany ze skały gór Tajgetu. Pozytywnie ocenieni po ukończeniu 7 roku życia byli odbierani matkom i wychowaniem dalej zajmowało się państwo. Wychowanie to polegało na bardzo skromnym życiu w koszarach, codziennych intensywnych ćwiczeniach fizycznych, życiu pod zakazami i rygorami. Wszystko to, aby wychować idealnego wojownika. Dziewczynki zaś były wychowywane tak, aby mogły urodzić silnego wojownika.
Obecnie w Sparcie nie ma za dużo do podziwiania. Na północnych obrzeżach miasta znajdują się pozostałości starożytnego Akropolu z fortyfikacją z IV wieku, ruiny teatru z ruchomą sceną czy świątynia Ateny z VI w. p.n.e. Ku naszemu zaskoczeniu wstęp do stanowiska archeologicznego jest bezpłatny.
W mieście znajduje się jeszcze Muzeum Archeologiczne w neoklasycystycznym budynku z XIX wieku, gdzie możemy obejrzeć ceramikę, nagrobne stele, mozaiki czy pozostałości ze świątyń Ateny i Artemidy.
Klejnot Peloponezu – urocza Monemvasía
Po dosyć ciepłym dniu udaliśmy się do przeuroczego miejsca zwanego Gibraltarem Wschodu, miasteczka Monemvasía. Nie spaliśmy w samym miasteczku z uwagi na to, że mieliśmy auto z wypożyczalni i nie chcieliśmy zostawiać go w nieznanym terenie przed bramami miasta. Na nocleg wybraliśmy przepiękny hotelik The Flower of Monemvasia. Link do Booking.com: The Flower of Monemvasia, gdzie dostaliśmy ogromny pokój z tarasem.
Od pięknej plaży hotel dzieli może maksymalnie 30 metrów, a sama plaża jest rewelacyjna, bo z fantastycznym widokiem na wyspę-skałę.
Po popołudniowym relaksie na plaży udaliśmy się na zwiedzanie miasteczka. Nazwa Monemvasía pochodzi od grobli, czyli jedynej drogi, która łączy wysepkę z lądem – móni émvasis, czyli jedyne wejście. Potężna skała, na której znajduje się miasto nie zawsze była wyspą, w 375 roku po trzęsieniu ziemi ląd obniżył się w tej części wybrzeża tworząc wyspę. Starożytna nazwa to Minoa, gdyż miasto zostało założone przez Minojczyków, z czasem osada przekształciła się w silną twierdzę z fortyfikacjami. Miasto z biegiem czasu wyludniło się z uwagi na wojny domowe między mieszkańcami by odrodzić się dopiero pod koniec XX wieku, jako niesamowita atrakcja turystyczna. Kamienne domy zostały przekształcone w butikowe modne hotele czy małe klimatyczne restauracje.
Po przekroczeniu XVI-wiecznej bramy naszym oczom ukazuje się inny świat, cały z beżowego kamienia z wąskimi uliczkami, bizantyjskimi kościołami i leniwie płynącym czasem, nie tylko dla nas, ale też dla mieszkańców. Warto wybrać się na spacer główną ulicą na plac, gdzie stoi kościół Chrystusa w Okowach (Elkómenos Christós), który pełnił funkcję katedry. Naprzeciwko stoi drugi kościół św. Piotra, pierwotnie zbudowany jako meczet teraz mieści się tam Muzeum Archeologiczne. W tej części znajdziemy jeszcze kościół Matki Bożej Myrtidiotissa z XVIII wieku z rzeźbionym ikonostasem oraz kościół Matki Bożej Chryssafitisa z połowy XVI wieku z akacją służącą za dzwonnicę. Polecamy pobłądzić trochę po wąskich uliczkach miasta, żeby jeszcze lepiej poznać to magiczne miejsce.
Nad miasteczkiem górują ruiny fortyfikacji z XIII wieku, domów i cystern na wodę deszczową. Przy samej krawędzi urwiska znajduje się kościół Mądrości Bożej zwany Hagia Sofia, wybudowany w XIII wieku z bogatymi dekoracjami. Jest to jedyny tak dobrze zachowany budynek w górnym mieście.
W miasteczku również znajduje się wiele uroczych knajpek, w których można zjeść specjały kuchni greckiej, moussaka, pieczone bakłażany, czy przepyszne oliwki.
Elafónisos
Następnego dnia o poranku wyruszyliśmy w dalszą podróż na najpiękniejsze plaże Peloponezu, na wyspę Elafónisos. Żeby się tam dostać należy przepłynąć promem z Pounta na wyspę, która tak jak Monemvasía powstała w skutek trzęsienia ziemi. Przeprawa promem trwa całe 8 minut i kosztuje 1 EUR od osoby, jeżeli zabieracie ze sobą auto to zapłacicie dodatkowo 11 EUR. W godzinach od 7:00 do 9:00 i od 21:00 do 23:00 prom kursuje co godzinę, a w ciągu dnia co pół godziny. Ostatni prom z wyspy jest o 23:00, więc jeżeli nie planuje się tam noclegu warto na niego zdążyć.
Najbardziej znana, a zarazem najpiękniejsza jest plaża Símos, na szczęście pomimo swojej sławy tłumów nie uświadczycie. Jedno trzeba przyznać, zdecydowanie warto się na niej powylegiwać! Delikatny piaseczek, lazurowa woda i delikatny wiatr od morza. Idealne miejsce na leniuchowanie! Ale uwaga, zaopatrzcie się w kremy z wysokim filtrem, bo jak w tej błogości odpłyniecie w objęcia Morfeusza na słońcu to opalenizna na raczka gwarantowana. Znamy to z autopsji!
Po plażowaniu wyruszyliśmy w dalsza drogę na półwysep Mani. Podróżując autem ma się tę swobodę, że można zatrzymać się w każdym momencie podróży i tak na przykład odkryliśmy ciekawe miejsce, gdzie można podziwiać z klifu wrak statku Dimitrios.
Wrak statku Dimitrios
Wrak statku znajduje się na wysokości miasta Gytheio, podobno został porzucony 23 grudnia 1981 roku. Legendy mówią, że zakończył swój żywot podczas przemytu papierosów z Turcji, został podpalony, a później wyrzucony na mieliznę, na której już pozostał. I tak stał się jedną z tajemniczych atrakcji Peloponezu.
Półwysep Mani i Jaskinia Dirós
Ten uroczy i pełen relaksu dzień zakończyliśmy w przepięknym kameralnym pensjonacie Vlyhada Gesthouse w Pirgos Dhirou prowadzonym przez przemiłą parę. Pensjonat jest cały z kamienia, a w środku wszystko lśni czystością, więc polecamy z całego serca. Link do Booking.com: Vlyhada Gesthouse.
Pensjonat położony jest na półwyspie Mani w okolicy jaskini Dirós stąd nasz wybór na nocleg. Przyjechaliśmy wieczorem i bardzo chcieliśmy coś zjeść, ale w całym miasteczku niestety nic nie znaleźliśmy! Ostatecznie kolację zjedliśmy w pensjonacie i naprawdę było warto. Pyszne i świeże składniki to domena tutejszej kuchni.
Półwysep Mani jest skalisty i surowy o wspaniałym krajobrazie z karłowatymi drzewkami oliwnymi i małymi wioskami z kamiennymi wieżami obronnymi. Oddzielony od świata półwysep rządził się od zawsze własnymi prawami, a Manijczycy z dumą podkreślają, że są potomkami Spartan. Słynne wojny Manijczyków toczyły się od XII wieku, gdy na półwysep dotarli uciekinierzy z Bizancjum i musieli konkurować o każdy kawałek ziemi. Wojny prowadzone między sąsiadami czasami toczyły się latami, a rozejm następował często tylko na czas zbiorów.
Półwysep to również piękne atrakcje, toteż z samego ranka udaliśmy się na zwiedzanie jaskini Dirós. Jest to największa atrakcja regionu, w wapiennych nadmorskich skałach płynie podziemna rzeka, która wytworzyła system grot i jezior. Zwiedzanie rozpoczyna się zejściem do jaskini, a samą jaskinię zwiedza się płynąc łodzią. Na końcu jest krótka ścieżka, która zaprowadzi nas do wyjścia po drugiej stronie cypla. Koszt zwiedzania, które trwa około 45 minut to 12 EUR. Niestety w sezonie może okazać się, że trzeba będzie trochę poczekać na wstęp, ale na szczęście jest jak ten czas wypełnić. Obok jest mały kościółek i w prawdzie nieczynny bar przy plaży, ale za to z wygodnymi leżakami.
Aerópoli
Kilkanaście kilometrów od jaskini znajduje się centralne miasteczko regionu, Aerópoli. Warte zobaczenia z uwagi na niepowtarzalny klimat leniwego greckiego życia. Całe z kamienia, w kwiatach i z wieżami nieodparcie kusi swoim urokiem. Ciekawostką jest, że to właśnie tutaj rozpoczęła się wojna o niepodległość Grecji 17 marca 1821 roku zapoczątkowana przez Petrosa Mavromichalisa, którego pomnik możemy podziwiać na głównym placu miasteczka. Dodatkowo na każdym kroku znajdziemy małe knajpy zachęcające do odpoczynku, niestety nie dla nas takie luksusy! Przecież na wakacjach jesteśmy!
Ruiny zamku Kelefá
Miłośnicy fortyfikacji powinni zatrzymać się, choć na chwilę w pobliżu ruin znakomitych zamków, które są rozsiane po pólwyspie Mani. My postanowiliśmy zwiedzić zamek Kelefá położony tuż przy miasteczku Oítylo. Choć za wiele do zwiedzania nie ma to widoki na zatokę i równiny półwyspu są bezcenne. Zresztą sami oceńcie 🙂
Plaża Foneas
W drodze do Kalamaty postanowiliśmy, że należy nam się chwila relaksu i odpoczynku po porannych atrakcjach. W poszukiwaniu rajskiej plaży natknęliśmy się na przepiękną zatoczkę, gdzie urządziliśmy sobie plażing, ale po poprzednim dniu już nie smażing, z przepysznym greckim jedzeniem. A ze smakołyków najbardziej oczywiście smakowały mi tutejsze arbuzy, słodkie i soczyste! A ciekawostką jest, że jeżdżąc po drogach Peloponezu należy uważać na spadające arbuzy i melony z samochodów wypełnionych nimi do granic możliwości. Nawet jednego takiego melona udało nam się upolować! Będąc w Grecji nie można odmówić sobie chwili zapomnienia w typowo Greckim stylu i po prostu poleniuchować 🙂
Kalamata
Ostatnim przystankiem w tym dniu była mekka oliwna Peloponezu, czyli nowoczesne i tętniące życiem miasto Kalamata. Oliwki i oliwa z Kalamaty znane są na całym świecie i cenione za swoje wyjątkowe walory smakowe. Samo miasto nie przypadło nam do gustu z uwagi na wielkość i gwar, więc zrobiliśmy szybki tour po centrum. Wspięliśmy się na wzgórze, gdzie znajduje się zamek, z którego nie wiele się zachowało, ale jest ładny widok na miasto i wymizialiśmy uroczego psa (wstęp kosztuje 2 EUR, mizianie było za darmo). Następnie odwiedziliśmy centralny plac Ypapantís z katedrą Ofiarowania Pańskiego. Warto wejść do wnętrza, żeby zobaczyć ikonę Matki Boskiej z Dzieciątkiem uważaną za cudowną, podobno została namalowana przez samego św. Łukasza Ewangelistę, a po odnalezieniu jej przez tureckiego paszę sprawiła, że nawrócił się na chrześcijaństwo. W mieście warte zobaczenia są jeszcze Muzeum Archeologiczne ze znaleziskami z całej Mesenii od czasów mykeńskich do Bizancjum oraz Muzeum Kolei nad samym morzem, gdzie niegdyś znajdowała się stacja kolejowa.
Krótka wizyta na zachodnim Peloponezie – mityczna Olimpia
Wieczór spędziliśmy już na zachodnim Peloponezie w mieście Olimpia. Zachodni Peloponez nie jest zbyt często odwiedzany przez turystów, co było widać na ulicach miasta. Jego eksplorowanie rozpoczęliśmy oczywiście od spałaszowania czegoś pysznego. Padło na typowy grecki streetfood i piwko Mythos.
W Olimpii spaliśmy w małym, ale uroczym rodzinnym pensjonaciku Pension Posidon. Mieliśmy wrażenie jakbyśmy byli jedynymi gośćmi hotelu, a sami właściciele byli bardzo pomocni i uczynni. Link do Booking.com: Pension Posidon.
Sanktuarium Zeusa w Olimpii
Z samego rana udaliśmy się na zwiedzanie antycznej Olimpii, czyli starożytnego sanktuarium Zeusa, jednego z najsłynniejszych w antycznej Grecji. To tutaj, co cztery lata od VIII w. p.n.e. odbywały się igrzyska olimpijskie, na ten czas ustawały wszystkie wojny, zawiązywano rozejmy, które często okazywały się długo wyczekiwanym porozumieniem. Sanktuarium Zeusa powstało dużo wcześniej niż tradycja igrzysk, bo około 5 tyś. lat temu. Zgodnie z mitologią igrzyska ustanowił sam Zeus. Później organizowali je Pelops, Augiasz i Herakles. Następnie nastała długa przerwa, ale igrzyska odrodziły się w 776 r. p.n.e. i od tego czasu znowu odbywały się regularnie, co cztery lata, aż do IV wieku, kiedy to cesarz Teodozjusz, fanatyczny chrześcijanin uznał je za pogańskie obrzędy. Impreza trwała 5 dni i mogli uczestniczyć w nich tylko mężczyźni z Greckich miast. Dla kobiet odbywały się igrzyska ku czci Hery w innym terminie. Rywalizowano w różnych konkurencjach, których z czasem przybywało, jedna z bardziej widowiskowych, które kojarzymy z filmów to wyścigi rydwanów. Zwycięzcy cieszyli się wielkim uznaniem i poważaniem w miastach z których pochodzili. Nagradzani byli wieńcem z gałązek dzikiej oliwki rosnącej na terenie sanktuarium. Mogli też ustawić swój posąg w Świętym Gaju. Stanowisko archeologiczne znajduje się na końcu miasteczka. A wstęp wraz ze zwiedzaniem Muzeum Archeologicznego kosztuje 9 EUR.
Muzeum Olimpijskiego Sanktuarium
W Muzeum możemy zapoznać się z historią olimpijskiego sanktuarium i obejrzeć eksponaty od czasów neolitu, czy kolekcję wyrobów z brązu. Jest to jedno z najważniejszych muzeów Grecji, ponieważ możemy podziwiać w nim hełm podarowany sanktuarium przez Militadesa w podzięce za zwycięstwo pod Maratonem oraz marmurowe rzeźby Nike dłuta Pajoniosa i Hermes Praksytelesa. Z racji, że Fidiasz miał w sanktuarium swój warsztat w muzeum znajdują się liczne eksponaty jego autorstwa.
Jak zwiedzać antyczną Olimpię?
Zwiedzając stanowisko archeologiczne nie ma wyznaczonego kierunku zwiedzania, więc najlepiej wybrać dogodną dla siebie trasę. Na wejściu można wziąć mapkę, która pomoże w orientacji. Na pewno zwiedzając w słoneczny dzień warto zaopatrzyć się w nakrycie głowy i wodę, gdyż jak we wszystkich tego typu miejscach nie ma się, gdzie skryć w cieniu.
W kompleksie, poczynając od wejścia, znajdziemy ruiny gimnazjonu, gdzie atleci ćwiczyli przed olimpiadą, dalej znajduje się palestra przeznaczona do treningów pięściarzy, zapaśników i skoków w dal. Następnie zobaczymy siedzibę kapłanów, czyli teokleon, a za nim słynny warsztat Fidiasza, gdzie między innymi powstał ogromny pomnik Zeusa z tutejszej świątyni. Ciekawostką jest, że wielkość warsztatu podyktowana była wielkością stelli świątyni, abyartysta podczas tworzenia mógł swobodnie zmieścić posag w warsztacie.
Na końcu znajduje się Leonidajon, czyli antyczny hotel dla znamienitych gości zbudowany ok. 300 lat p.n.e. Pierwotnie centralny plac dookoła otaczały pokoje, a Rzymianie zmienili go w ogród z basenem i wyspą pośrodku. Ci to potrafili się bawić!
Obok znajduje się buleuterion, siedziba urzędników odpowiedzialnych za organizację igrzysk.
Święte serce Olimpii
Sercem sanktuarium był ogrodzony murem krąg Świętego Gaju Altis, w którym znajdują się ruiny prytanejonu. Były tam siedziby sędziów i urzędników, którzy nadzorowali składanie ofiar w sanktuarium. To tutaj palił się święty ogień i tutaj ucztowano podczas igrzysk ze zwycięzcami. Obok znajdują się pozostałości Filipejonu, okrągłego budynku wzniesionego na cześć Zeusa przez Filipa II Macedońskiego.
Idąc dalej zobaczymy Pelopejon, przypuszczalnie jest to grobowiec mitycznego Pelopsa, od którego półwysep Peloponez zyskał swoją nazwę. Nieopodal znajduje się jedna z najstarszych świątyń Grecji, czyli Świątynia Hery, w której stały posągi Hery i Zeusa. Następnie natrafimy na fundamenty ołtarza Hery, to właśnie tutaj, co cztery lata od promieni słonecznych rozpalany jest ogień olimpijski, który przenoszony jest przez sztafetę do miejsca organizacji igrzysk.
Obok ołtarza Hery znajdował się Wielki Ołtarz Zeusa, gdzie na szczycie kopca składano codziennie ofiary ze zwierząt. A kopiec utworzył popiół z ogniska z prytanejonu wymieszane rytualnie z wodą z rzeki Alfeíos.A niedaleko świątyni akweduktem dostarczano wodę do marmurowej fontanny nimfajonu.
Na terenie sanktuarium znajduje się też świątynia Metroon poświęcona matce bogów Rei, za czasów rzymskich przekształcona w świątynie Augusta. Powyżej znajdują się pozostałości olimpijskich skarbców.
W centrum Altisu podziwiać można było najważniejszą i największą na Peloponezie świątynię Zesusa. Wybudowana przez Libona z Elidy z wapienia pokrytego kolorowym stiukiem imitującym marmur ze stojącym wewnątrz 12-metrowym pomnikiem Zeusa dłuta Fidiasza musiała robić wrażenie.
Na samym końcu Świętego Gaju znajdował się portyk nimfy Echo z niezwykłą akustyką, a dalej willa Nerona z luksusowymi łaźniami.
Eden dla sportowców
Za Świętym Gajem znaleźć możemy najważniejszy obiekt dla każdego sportowca, czyli stadion Olimpijski. Ten zbudowany został w związku z rosnącą popularnością igrzysk, gdyż pierwotnie znajdował się przy świątyni Zeusa. Trybuny stadionu mogły pomieścić 40 tyś. widzów. Wejście na stadion prowadziło przez sklepiony korytarz ozdobiony portykiem, ale do dziś pozostał tylko jeden łuk.
W okolicach znajduje się jeszcze Muzeum Historii Igrzysk Olimpijskich (2 EUR) oraz Muzeum Wykopalisk w Olimpii (za darmo). W pierwszym można zobaczyć ciekawe eksponaty związane z przygotowaniami do Igrzysk, a w drugim współczesne odkrywanie przez archeologów tego niesamowitego miejsca.
Koniec Wielkiej Greckiej Przygody
Był to nasz ostatni przystanek podczas naszej Wielkiej Greckiej Przygody. Aby pożegnać się właściwie z Grecją postanowiliśmy jeszcze urządzić sobie piknik w drodze do Aten. Zatrzymaliśmy się przy małej plaży w miasteczku Agio Theodoroi. Po tygodniu intensywnego zwiedzania stwierdziliśmy, że na pewno jeszcze kiedyś wrócimy na Peloponez! A kto wie może, jednak kupimy ten hotel w Nauplionie 😉
Ciekawa relacja poparta szczegółami i historią. Byłem na Peloponezie dwa razy, ale w przyszłym roku planuje ponownie. Życzę wspaniałych podróży i pozdrawiam.
Dziękujemy Krzysztof! Miejsce piękne i naszym zadaniem niedocenione. Zdecydowanie warto tam wracać. Pozdrawiamy
Bardzo przydatny i interesujacy przewodnik. Pomogl mi bardzo w planowaniu naszej podrozy. Gdzie Pani Kasia kupuje sukienki ? Piekne ! Pozdrawiam serdecznie
Strasznie się cieszymy, że mogliśmy pomóc 😀 Co do sukienek do już swoje lata mają, ale z tego co pamiętamy to VUBU i czasami w małych lokalnych sklepach można upolować fajne 🙂
Świetny blog, Dobrze się czyta, mnóstwo praktycznych wskazówek, z których z pewnością skorzystam. Będę tu często zaglądać: Gdzie słońce dla nas wschodzi …. i zachodzi 🙂
Bardzo dziękujemy za tak miłe słowa 😀
Z początkiem sierpnia zaczynamy eksplorację Peloponezu, dzięki za relację, skorzystamy na pewno. Zapytam jeszcze o ceny. Jakie mieliście odczucia? Drożyzna, czy nie najgorzej? Pozdrawiam AG.
Już zazdrościmy Andrzej 🙂 Ceny europejskie, jednak nie było bardzo drogo, może to też dlatego, że nie było na Peloponezie wcale tak dużo turystów. Bawcie się świetnie 😀
Dzięki, już odliczamy dni.
Od dziewięciu lat w każde wakacje konsekwentnie zwiedzamy Grecję.W przyszłym roku padło na Peloponez i już szukamy wskazówek,porad,przewodników itp.
Nasza baza wypadowa będzie w Finikoundzie.
Wasza relacja bardzo nam się przyda.
Dziękujemy!
Witaj Olku. Super 🙂 bardzo się cieszymy i zapraszamy na bloga. Życzymy Wam też niesamowitych przeżyć podczas Waszej wyprawy!