Nasza Wielka Grecka Przygoda na Peloponezie
W momencie planowania naszej podróży do Grecji zastanawialiśmy się co warto zwiedzić mając 9 dni do dyspozycji na miejscu. Po wnikliwych analizach mapy i odległości od Aten, gdzie docelowo mieliśmy lot, nasz wybór padł na Peloponez. Zaraz po Attyce jest to najbardziej antyczna część Grecji, niemalże cały półwysep usiany jest antycznymi ruinami, a dodatkowo ich sąsiedztwo to gaje oliwne, przepiękne klify i małe, malownicze plaże.
Chyba nie ma drugiego takiego regionu Grecji, który tak skradł moje serce. A dodatkowo co Będzinki lubią najbardziej w sezonie wakacyjnym? Absolutny brak tłumów i wakacyjnego zgiełku! To wszystko znajdziecie w tej najbardziej wysuniętej na południe części kontynentalnej Grecji przesiąkniętej na wskroś greckimi mitami. Lubimy mity greckie to też będziemy je przywoływać podczas tej niesamowitej peloponeskiej przygody.
Jak się tam dostać? My wypożyczyliśmy samochód w Atenach, bo tak było najprościej. Za wypożyczenie ekonomicznego autka Nissana Micry na 5 dni zapłaciliśmy 177 EUR wraz z rozszerzonym ubezpieczeniem. Jest też możliwość dojechania komunikacją autobusową do większych miast na Peloponezie, więcej informacji znajdziecie na stronach przewoźników KTEL, spis przewoźników można znaleźć tu: https://www.greeka.com/greece-travel/buses/
Majestatyczny Kanał Koryncki
Po wyjeździe z Aten pierwszą atrakcją był słynny Kanał Koryncki, który de facto po przekopaniu w XIX wieku sprawił, że Peloponez ponownie stał się wyspą. Pierwszy raz kanał został prawie przekopany w VII w. p.n.e., ale niestety prawie, bo statki były przeciągane po brukowanych rampach (diolkos). Przesmyk miał skrócić drogę pomiędzy morzami Jońskim i Śródziemnym oraz morzem Egejskim. Pomysł całkowitego przekopania kanału był podnoszony wielokrotnie. Planowali to Macedończycy, cesarze Rzymscy, Wenecjanie, nawet cesarz Neron wytyczył przebieg kanału i za jego panowania zapoczątkowano prace, ale ostatecznie dopiero w XIX wieku Francuzi podjęli się realizacji projektu zachęceni realizacją kanału Sueskiego. Francuzi niestety nie dali rady i projekt dokończyli Grecy. Efekty możemy podziwiać do dziś. Najlepszym miejscem do jego podziwiania jest właśnie droga z Attyki do Koryntu. Chociaż w dobie wielkich kontenerowców i olbrzymich statków kanał nie ma takiego znaczenia to przeprawiają się nim mniejsze jednostki. Kanał ma 6 kilometry długości, 24 metry szerokości i prawie 80 metrów wysokości ponad lustro wody. Ciekawostką jest, że dwa z sześciu mostów są mostami zwodzonymi, ale nie tak tradycyjnie, przęsła nie podnoszą się, a zatapiają w wodzie, aby statki mogły przepłynąć. Są to mosty znajdujące się na początku i na końcu kanału Korynckiego.
Nowy Korynt
Kolejnym przystankiem był Korynt. Zatrzymaliśmy się w Nowym Koryncie w hotelu Acropolis, samego hotelu na więcej niż noc nie polecamy, jedynie plusem była lokalizacja i niska cena. Zapłaciliśmy 30 EUR za dwie osoby, śniadanie wliczone w cenę. Link do Booking.com: Acropolis Hotel.
Miasteczko zbudowane w XIX wieku wielokrotnie niszczone przez trzęsienia ziemi, położone jest tuż przy brzegu morza. W ramach zwiedzania urządziliśmy sobie wieczorny spacer brzegiem morza zaczynając od portu z latarnią morską nad zatoką Koryncką. Z tego miejsca bardzo dobrze widać położony po drugiej stronie kanału kurort wakacyjny Loutraki.
Idąc dalej docieramy na plac Alt Korinth z pomnikiem Pegaza, który wyskoczył z brzucha gorgony Meduzy i został ujarzmiony przez Bellerofonta, i wykorzystany przez niego aby później zabić mityczną Chimerę.
Spacerując wzdłuż morza doszliśmy do najładniejszej plaży w okolicy, plaży Kalamia. Słońce już chyliło się ku zachodowi, więc postanowiliśmy coś zjeść. Niestety Korynt mimo sezonu wydawał się wyludniony i nie było za dużego wyboru knajpek lub były zamknięte. Nasz wybór padł na restauracyjkę Ami Pizza nad brzegiem morza z przepięknym widokiem na zachód słońca. Spałaszowaliśmy tam pyszną kolację składającą się z makaronu i pizzy.
z pełnymi brzuchami i nasyconymi oczyma zachodem słońca udaliśmy się na spacer uliczkami Koryntu po drodze podziwiając katedrę Św. Pawła Apostoła z wieżą zegarową. Kościół jest bardzo ładnie oświetlony w nocy, a teren wokół niego to taki mały park.
Antyczny Korynt
Z samego rana, póki jeszcze żar aż tak nie lał się z nieba wyruszyliśmy do oddalonego o kilka kilometrów Archea Korinthos, gdzie zwiedzać można pozostałości Starego Koryntu. Cena biletu do stanowiska archeologicznego to 8 EUR. Korynt był jedną z trzech potęg świata Greckiego, założona ponad siedem tysięcy lat temu osada z uwagi na swoje położenie była kluczowa dla handlu. Władcy Koryntu utrzymywali stosunki z władcami w Azji Mniejszej, czy na Bliskim Wschodzie. Dodatkowo tak zwane córy Koryntu czy hetery, czyli antyczne kurtyzany rozsławiły Korynt jako miasto zabawy i rozpusty. Były to kobiety dobrze wykształcone, niezależne, a do tego bardzo piękne, stąd ich fama znana jest do dzisiaj. Za czasów rzymian Korynt nie miał szczęścia, miasto zostało zrównane z ziemią i dopiero Juliusz Cezar nakazał odbudować miasto, zamieszkali tam wyzwoleńcy i weterani wojenni. Korynt wyrósł na kosmopolityczne miasto, gdzie oddawano część wielu bóstwom. W kolejnych stuleciach miasta nie opuszczał pech, gdyż nawiedzały je cykliczne trzęsienia ziemi i pod koniec XIX wieku postanowiono przenieść miasto bliżej morza. Po latach świetności zostały tylko starożytne ruiny. Z uwagi, że miasto kiedyś było dużą metropolią to też teren samego stanowiska archeologicznego jest ogromny, warto zabrać na zwiedzanie więcej wody.
Głównym i najważniejszym elementem jest centrum starożytnego miasta, gdzie możemy podziwiać agorę, czyli dawne rzymskie forum, które było pierwotnie wymurowane i znajdowało się na dwóch poziomach. Znajdowały się tam pawilony handlowe, siedziby bankierów, z których słynęło miasto oraz budynki administracji miejskiej. Warte uwagi są świątynie, które zachowały się w mniejszym lub większym stopniu, w których czczono na przykład Fortunę, Posejdona, Heraklesa, Apollina, Wenus, Oktawię czy Herę. Jeden z mitów mówi, że właśnie w tej ostatniej zostali ukamienowani synowie Medei za jej haniebny postęp. Ta grecka czarodziejka przybyła do Koryntu z mężem Jazonem, który zakochał się w córce miejscowego króla Glauke i chciał porzucić Medeę. Ta w zemście podarowała Glauke szatę nasączoną eliksirem, który spowodował, że po jej założeniu Glauke zaczęła płonąć i żeby ugasić ogień wskoczyła do źródła i utonęła, za nią wskoczył król, który również utonął. Źródło przetrwało do dziś i nazywa się fontanną Glauke. Ale to nie jest jedyne źródło w Koryncie, po przeciwnej stronie agory znajduje się jedno z najciekawszych miejsc antycznego miasta – źródło Pejrene, nazwane tak po nimfie, która opłakując śmierć syna zmieniła się w źródło.
Kolejnym charakterystycznym punktem jest jedyna grecka świątynia Apollina z której przetrwało do dzisiaj siedem kolumn, każda wykonana z jednego bloku kamienia.
Ważnym miejscem antycznego Koryntu jest droga Lechajońska, czyli główna reprezentatywna droga prowadząca do Koryntu z portu Lechajon. Tędy właśnie wkraczały do miasta pochody przechodząc przez monumentalne bramy, które nie zachowały się do dziś.
Na terenie stanowiska podziwiać możemy jeszcze antyczne domy, teatry, stadiony, gimnazjony i cmentarze. Znajduje się też tam małe Muzeum Archeologiczne, gdzie możemy oglądać cenniejsze pozostałości świątyń, budynków i zachowane mozaiki. Wstęp do muzeum jest wliczony w cenę wstępu do stanowiska archeologicznego.
I jeszcze wspinaczka na Akrokorynt
To jednak nie koniec zwiedzania, gdyż nad starym Koryntem góruje wzgórze Akrokorynt, które w starożytności pełniło funkcję akropolu. Akropol to nie tylko ten słynny akropol w Atenach, o którym możecie przeczytać tutaj Ateny – Antyczna stolica Grecji. Akropolem nazywamy miejsce kultu bogów w starożytnej Grecji i był on praktycznie w każdym antycznym mieście. Wzgórze otaczają długie na ponad 2,5 kilometra mury, a w średniowieczu była to najpotężniejsza forteca Grecji.
W centralnej części Akropolu znajdowała się świątynia Afrodyty, w której służyło ponoć tysiąc kapłanek, zaspokajały one potrzeby pielgrzymów. Jednak ich usługi miały wysoką cenę i nie każdego było na to stać. W południowej części wzgórza znajduję się wejście do głównego źródła Pejrene, które ponoć bije do dzisiaj i po zejściu do podziemi można zobaczyć sadzawkę wypełnioną wodą. My niestety wejścia nie znaleźliśmy, więc nie przekonaliśmy się, czy rzeczywiście tak jest. Pomimo, że niewiele zostało z budowli na szczycie wzgórza to warto tam wejść, aby podziwiać przepiękną panoramę okolic i bram do Peloponezu.
Mykeny - kolebka Greckiej cywilizacji
Pól godziny drogi od Koryntu znajduje się kolejne warte uwagi miejsce, czyli Mykeny. Jest to kolebka cywilizacji mykeńskiej, czyli właściwie tutaj narodziła się Grecja pomiędzy XVI a XII w p.n.e. Jej całe bogactwo kulturalne, język i pismo wywodzą się waśnie z tego miejsca i zwiedzając antyczne ruiny warto o tym pamiętać. Mykeny zostały odkryte przez odkrywcę Troi Heinricha Schliemanna, który interpretując dzieła Homera wyruszył na poszukiwanie bogatego w złoto miasta. Nie przeliczył się i w 1876 roku odkrył kolebkę dawnych władców Grecji. Najsłynniejszym znaleziskiem była złota maska powiązana przez archeologa z władcą Agamemnonem, jak się później okazało niewłaściwie. Ciekawostką jest, że Schliemann jako archeolog amator przyniósł tej dziedzinie nauki wiele szkód, przypisując niewłaściwie znalezione przedmioty do legend, a pozostałe niszcząc.
Wstęp na teren stanowiska archeologicznego oraz muzeum to koszt 12 EUR.
Wchodzimy na teren starożytnych Myken przez Lwią Bramę, na szczycie której znajdują się dwie lwice z łapami na ołtarzach i kolumną na środku. Być może to był herb ówczesnych królów Myken. Brama pochodzi z XIII w p.n.e. i zbudowana została z trzech bloków skalnych nie połączonych zaprawą. Całą cytadelę otacza ogromny mur cisowy z dopasowanych prostokątnych bloków skalnych i mur cyklopi z ogromnych skał, którym zawdzięcza swoją nazwę, gdyż nie wierzono, że człowiek mógł go zbudować.
Tuż za bramą znajdują się ruiny spichlerza, a dalej okręg grobów szybowych A, gdzie znaleziono najwięcej cennych przedmiotów zachowanych pod ziemią. Jeszcze dalej możemy podziwiać ruiny domów.
Na samym szczycie wzgórza w centralnym miejscu znajdował się Pałac Mykeński. Ten dwukondygnacyjny pałac był zorganizowany wokół centralnego dziedzińca. W pałacu znajdowała się reprezentatywna sala – królewski megaron, gdzie umiejscowiony był tron i okrągłe palenisko do składania ofiar i ogrzewania pomieszczenia. Ściany ponoć były pokryte freskami.
Idąc dalej wytyczoną ścieżką dochodzimy do podziemnej cysterny ukrytej w narożniku muru. Zbudowana została na wypadek oblężenia, a zasilana była terakotowym wodociągiem z pobliskiego źródła.
Za cysterną znajduje się Brama Północna, dużo mniejsza od Lwiej Bramy, ale bardzo podobna w konstrukcji.
Obok cytadeli znajduje się niewielkie muzeum archeologiczne, gdzie możemy podziwiać ceramikę, figurki, narzędzia, kopie przedmiotów znalezionych w grobach, czy makietę stanowiska archeologicznego.
Wart zobaczenia w Mykenach jest jeszcze Skarbiec Atreusza zwany także grobem Agamemnona, ale nie wiadomo do końca kto w nim spoczywał. Sądząc po rozmiarach na pewno był to ktoś z królewskiego rodu. Do grobowca prowadzi długi na 36 metrów korytarz, a na końcu znajduje się brama z nadprożem z jednego bloku kamienia. Wchodząc do środka odkryjemy okrągłe wnętrze z doskonałą kopułą wykonaną bez metalowych narzędzi i bez zaprawy.
Urzekający Nauplion
Po dniu spędzonym na zwiedzaniu antycznych ruin postanowiliśmy udać się do uroczego nadmorskiego miasteczka z klifami i małymi plażami jakim jest Nauplion. Najbardziej urokliwa jest jednak starówka położona na niewielkim, ale górzystym cyplu.
Nocleg zarezerwowaliśmy w hotelu Leto Nuevo Hotel w samym sercu Nauplionu z pięknym widokiem na zatokę. Link do Booking.com: Leto Nuevo Hotel.
Nauplion jest uroczym miasteczkiem, ale takim mało greckim z uwagi na wpływy Wenecjan zamieszkujących miasto w XVII i XVII wieku. Warto przespacerować się po wąskich uliczkach, kameralnych placach i wydłuż nadmorskiej promenady wypełnionej knajpkami i tawernami. Według mitologii założycielem miasta był żeglarz Nauplios, potomek boga mórz Posejdona i jego syn Palamedes, wynalazca miar i wag, monet, części liter greckiego alfabetu i gry w warcaby. Nauplion nie miało strategicznego miejsca w historii, ale musiało się przez wieki bronić przed najazdami Słowian, Franków, Wenecjan, Osmanów i Turków stąd trzy twierdze, których pozostałości można podziwiać do dziś. Miasto w latach 1828-1834 było pierwszą stolicą Grecji i tam też zamordowano pierwszego prezydenta Grecji.
Tym razem głownie nastawiliśmy się na wypoczynek i pierwsze nasze kroki skierowaliśmy na plaże Arvanitia, gdzie można skorzystać z leżaczków pobliskiego baru i oczywiście zażyć orzeźwiających kąpieli w zatoce Argolikos. Co nas zaskoczyło w drodze na plaże to opuszczony hotel, który mijaliśmy. Hotel położony nad samym klifem z przepięknym widokiem na zatokę tuż przy zejściu na plażę i w ruinie? Zastanawialiśmy się, czy to przez kryzys jaki Grecja nie tak dawno przechodziła. Jak już doszliśmy na plaże to odkryliśmy, że tuż przy plaży widać kolejny szkielet hotelu, który tym razem nie został nawet ukończony.
Oprócz plażowania w miasteczku jest też dużo miejsc do zwiedzania. Warto udać się na spacer po starówce, ale niestety będąc w żałobie po utopionym przez Łukasza aparacie nie mamy za wiele zdjęć z tego dnia 🙁
Warty zobaczenia jest centralny plac Syntagma, który bardziej przypomina włoską piazze niż grecki plac. Wokół placu wznoszą się XIX wieczne weneckie domy. W dawnym arsenale, z wizerunkiem lwa św. Marka na fasadzie, mieści się obecnie Muzeum Archeologiczne, gdzie można zobaczyć antyczne znaleziska z Nauplionu, ceramikę i ozdoby z brązu. Pry placu znajdują się też trzy meczety z racji obecności Turków w mieście.
W starym mieście znajdziemy muzeum Komboloi, czyli greckich paciorków podobnych do tych z różańca, ale które służą do zabijania czasu i masażu dłoni. Najstarsze eksponaty pochodzą z XVII wieku.
Nieopodal muzeum natraficie na XVIII wieczny kościół św. Spirydona, to właśnie przed nim został zamordowany pierwszy prezydent Grecji. Idąc w stronę wzgórza Akronafplia natrafimy na kościół Przemienienia Pańskiego nazwany po prostu kościołem katolickim, który kiedyś był meczetem o czym świadczą pozostałości minaretu.
Na wzgórzu Akronafplia znajduje się twierdza zwaną przez Turków zamkiem wewnętrznym. W tym miejscu znajdował się starożytny akropol. Twierdza zbudowana przez Bizantyjczyków już w XIII wieku i była rozbudowywana przez kolejno panujących w mieście Franków i Wenecjan. W XIX wieku niemal całkowicie zniszczona przez Greków, którzy chcieli usunąć symbol okupacji tureckiej, dzisiaj została przekształcona na luksusowy hotel Nafplia Palace.
Dookoła wzgórza, wokół twierdzy, od plaży Arvanitia aż do portu biegnie ścieżka przy brzegu morza. Warto się nią przespacerować wieczorem, gdy upał nie jest już tak dotkliwy i przy okazji można podziwiać przepiękny zachód słońca.
Z promenady biegnącej do portu możemy zobaczyć kolejną fortecę miasta Twierdzę Boúrtzi zbudowaną na wysepce znajdującej się przed wejściem do portu. W XV wieku została wzniesiona przez Wenecjan, w XIX wieku mieszkał tam kat, a później została przekształcona w hotel. Ciekawostką jest, że między wyspą, a twierdzą Akronafplia przeciągany był łańcuch, żeby zamknąć dostęp do portu.
Po zwiedzaniu udaliśmy się na typowo grecką ucztę z pysznym białym winem do restauracji Liatero w klimatycznym ogródku pod gołym niebem.
Będąc w Nauplionie warto zwiedzić jeszcze trzecią twierdzę, która jest nieco oddalona od starówki i góruje nad miastem Twierdzę Palamedesa. Jest największą i najlepiej zachowaną fortyfikacją i dostać się do niej można po 857 stopniach lub podjechać od drugiej strony drogą. Nazwana na cześć mitycznego współzałożyciela miasta została zbudowana przez Wenecjan w latach 1711-1715 i zaraz przejęta przez Turków. Zbudowana została jako kompleks 8 bastionów ze zbrojownią, cysternami, magazynami jedzenia, barakami i murami dostosowanymi do ówczesnych nowoczesnych artylerii. Wstęp do twierdzy to koszt 8 EUR na osobę.
Wielka Grecka przygodo na Peloponezie TRWAJ
Dalej udaliśmy się zwiedzać Południowy i część zachodniego Peloponezu, o czym możecie przeczytać tutaj Grecja – Nieodkryty Peloponez cz. II – Peloponez Południowy i Zachodni. Śledźcie naszego bloga i naszą Wielką Grecką Przygodę!