Nasza Brazylijska przygoda, tak jak wiele innych wypraw, była organizowana pod wpływem chwili i oczywiście tanich biletów. 😉 Chcąc podróżować dużo, a zarazem mając ograniczony budżet jesteś zdany na okazje i to czasami okazje wyznaczają Ci kierunek, ale o tym będzie kiedyś osobny wpis.
Ale czy to tylko przypadek, że Brazylia?
To nie tak, że nigdy nie myśleliśmy o wybraniu się w tym kierunku. Było to moim marzeniem od dzieciństwa, które przycichło trochę w miarę dojrzewania i cichutko skryło się w kąciku podświadomości. Właśnie tak! Już od dzieciństwa miałam wizje siebie eksplorującej egzotyczne miejsca. Dodatkowo po prostu nie sądziliśmy, że uda nam się spełnić to marzenie, bo przecież to BRAZYLIA, drugi koniec świata, kolorowy, roztańczony i rozśpiewany kraj ameryki południowej pełen kontrastów, bogatych dzielnic i biednych, niebezpiecznych faveli.
W grudniu, jeszcze zanim na dobre rozpoczęła się przedświąteczna gorączka, siedzieliśmy leniwie z Łukaszem na kanapie popijając gorące kakałko i wtedy wypalił: “Ucieknijmy gdzieś na święta!” Jeżeli chodzi o podróże to nie trzeba mi dwa razy powtarzać 🙂 , postawiłam jednak warunek, Wigilia musi być w Polsce z rodziną … i prezentami.
Wpadliśmy w wir poszukiwań destynacji na okres świąteczno-noworoczny. Po wielu godzinach spędzonych na wszelkich możliwych stronach z biletami lotniczymi natknęłam się na loty do Rio de Janeiro. I wtedy moje marzenie o wspaniałej Brazylii wyszło ze swojej kryjówki i odżyło na nowo. Już oczyma wyobraźni widziałam nas na Copacabanie z butelką szampana w dłoni oglądających niesamowity pokaz fajerwerków! Było blisko, żeby nasza przygoda przeszła nam koło nosa, bo bilety zniknęły na chwile ze sprzedaży. Los jednak chciał, żebyśmy zobaczyli, czy tam też słońce dla nas wschodzi.
Udało się! Mamy bilety! Ale koty prezentów nie zapakują…
CLICK i taniec szczęścia odtańczony! Na 8 dni przed wylotem zakupiliśmy bilety na kolejną wyprawę życia! Ktoś pomyśli, że 8 dni to całkiem sporo czasu, żeby ogarnąć podstawowe przygotowania, ale w okresie przedświątecznym, kiedy pierniki się same nie upieką i nie udekorują, prezenty się same nie kupią i nie zapakują, a nasze koty jeszcze tego nie ogarniają, więc marny z nich pożytek, to nie lada wyzwanie. Na szczęście dopięliśmy wszystko na prawie ostatni guzik i udało się.
P.S. Kosztem nieprzespanych nocy i kilku sprzeczek bez rozlewu krwi 🙂
Zdradzimy sekret, że przygoda z Brazylią okazała się jeszcze bardziej niesamowita niż ta z dziecięcych marzeń, ale o tym w kolejnych wpisach …
To dopiero początek bloga a już zachęca do spontanicznej “Ucieczki gdzieś …”.
Zachęcamy do stosowania czasami takie ucieczki w nieznane 🙂
Ekstra! takie podróże pod wpływem impulsu są najlepsze 🙂 Ogólnie świetny blog, z chęcią czyta się wszystkie wpisy 🙂
Cieszymy się, że się podoba 🙂 Do zbaczania gdzieś na szlaku.