Jambo Zanzibar!
Jambo! Tak właśnie przywitał nas Zanzibar i jego mieszkańcy mówiąc nam na każdym kroku radosne „Jambo” czyli cześć w swahili 🙂
Zanzibar jest jedną z najpiękniejszych afrykańskich wysp, właściwie jest to nazwa archipelagu, a potocznie nazywana Zanzibarem jest wyspa Unguja, która wchodzi w jego skład. Jeżeli przybywacie na wyspę i zastanawiacie się co zwiedzić to warto znaleźć czas na odwiedzenie stolicy Zanzibaru, Stone Town o którym możecie przeczytać tutaj: Zanzibar – Stone Town – miasto z kamienia? Warto również mieć na uwadze, że Zanzibar jest świetną bazą wypadową na safari do Tanzanii, o safari więcej dowiecie się w Safari w Tanzanii, czyli Hakuna Matata! Jednak jeżeli Was czas jest ograniczony i zastanawiacie się co jest takim must see Zanzibaru to ten wpis jest dla Was. W jednym miejscu zebraliśmy 5 najciekawszych atrakcji wyspy.
1. Spice Tour – Aromatyczne bogactwo Zanzibaru
Ze Stone Town wybraliśmy się na zwiedzanie plantacji przypraw, tak zwane Spice Tour. Zanzibar nazywany jest wyspą przypraw nie bez powodu. Jej skarb i największe bogactwo to właśnie przyprawy. Wyspa znana jest głównie z plantacji goździków, ale podczas takiej wyprawy na plantację możemy zapoznać się z całym jej bogactwem. Plantacje położone są praktycznie wszędzie na wyspie, my zwiedzaliśmy taką w okolicach Stone Town. Na zwiedzanie plantacji warto zarezerwować sobie pól dnia wraz z dojazdem ze Stone Town. Koszt to około 15-20 USD, w zależności, gdzie kupujemy wycieczkę. My zakupiliśmy w informacji turystycznej w starym forcie w centrum, więcej szczegółów znajdziecie we wpisie o Stone Town. Można też samemu zorganizować taką wycieczkę i pojechać taksówką, ale jeżeli podróżujecie we dwójkę to zapewne wyjdzie na to samo.
Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem, który opowiada ciekawie o każdej przyprawie i oczywiście pokazuje ją na żywo. Podczas takiego zwiedzania można poznać nie tylko dokładne opisy wegetacji roślin, ale też ich lecznicze właściwości. Nie ma przeszkód, żeby ich również spróbować, powąchać i dotknąć. Widzieliśmy i poczuliśmy swoimi zmysłami między innymi kurkumę, która od góry wygląda jak roślina ozdobna.
Ciekawą rośliną jest drzewo szminkowe. Nigdy nie widzieliśmy go na żywo, ale nazwa jest bardzo trafna. Jego owoce barwią skórę i wytwarza się z nich naturalny barwnik annato.
Dalej mogliśmy zerwać i spróbować świeżego pieprzu. Oj nie smakuje tak samo jak ten ususzony. Jego smak jest dużo bardziej intensywny i ostry, Łukasz był zachwycony.
Zanzibar i okoliczna Pemba słyną z uprawy goździków i oczywiście nie mogło ich zabraknąć podczas zwiedzania plantacji. Po raz pierwszy widzieliśmy goździki „na żywo”.
Okazało się, że moja ukochana wanilia przypomina fasolkę! I rośnie sobie w kępkach na niskich krzewach.
Ciekawym owocem, który już widzieliśmy wcześniej na Karaibach jest chlebowiec – Breadfruit. Są to duże owoce kształtem przypominające ogromne bochenki chleba, a ich miąższ jest miękki i soczysty. Spożywa się je na kilkanaście sposóbów, gotuje, piecze, smaży, a dobrze przyprawione potrafią zastąpić mięso w daniu wśród biedniejszych mieszkańców.
Następnie przewodnik pokazał nam gałkę muszkatołową. Na początku myślałam, że to niedojrzałe awokado, ale przewodnik rozciął owoc i wyciągnął pachnącą pestkę. Pestka nawet przypomina trochę tę z awokado stąd moja pomyłka! Po wydobyciu pestki z owocu poddaje się ją procesowi suszenia, a na końcu ściera na drobny, dobrze nam znany proszek.
Nie mogło zabraknąć oczywiście moich ulubionych owoców, czyli bananów, ale ich smak jest inny, jest bardziej intensywny i słodszy niż tych, które możemy kupić w Polsce.
Mieliśmy okazję jeszcze zobaczyć, jak rośnie trawa cytrynowa i kardamon.
Niewątpliwie jedną z moich ulubionych przypraw i bez której nie mogę się obejść jest cynamon. Przyprawę pozyskuje się z kory, którą się suszy i następnie mieli. Ale okazuję się, że mój cynamon ma jeszcze inne właściwości. Liście cynamonu używano do okładów ciężko gojących się ran, a z korzeni pozyskuje się olejek cynamonowy, który ma właściwości antybakteryjne, przeciwzapalne i przeciwbólowe oraz udrażnia drogi oddechowe. Nawet kupiliśmy sobie olej kokosowy zmieszany z olejkiem cynamonowym i używamy go podczas niedrożności górnych dróg oddechowych, działa rewelacyjnie! Drzewo cynamonowe z racji szerokiego zastosowania korzenia, liści i kory nazywane jest nawet wśród Zanzibarczyków królem przypraw.
Podczas zwiedzania odbywa się krótka prezentacja olejków kwiatowych, które można oczywiście zakupić. Skondensowane zapachy są niesamowite i nie zawierają alkoholu przez co może są mniej trwałe, ale za to bardziej przyjazne dla skóry. Skusiłam się na kilka zapachów i w sumie to one najbardziej przypominały mi po powrocie zapachy Zanzibaru.
Jedną z atrakcji na plantacji przypraw jest oglądanie jak zrywa się kokosy. Młody chłopak wspiął się na szczyt palmy i zerwał dla nas świeżutkie orzechy, z których później wypiliśmy pyszną i aromatyczną wodę kokosową. Warto wiedzieć, że woda kokosowa w takim upale jest najlepszym izotonikiem.
Na koniec zwiedzania dostaliśmy akcesoria uplecione z liści palmy i tak oto zostaliśmy Królem i Królową Spice Tour 🙂 Zaproszono nas również do straganu z przyprawami i kawą, a że wspieramy zawsze lokalną społeczność to oczywiście nie omieszkaliśmy nie kupić świeżych przypraw i kawy na spróbowanie.
2. Prison Island – sanktuarium żółwi olbrzymich
[sociallocker id=”5292″] Na Prison Island, a właściwie Changuu Island najłatwiej wybrać się właśnie ze Stone Town, gdyż wyspa położona jest kilka kilometrów od brzegu Zanzibaru na wysokości jego stolicy. Na wyspę można dostać się łodzią z plaży na samym końcu Kenyatta Avenue w centrum Stone Town lub można wykupić wycieczkę obejmującą również wstęp do sanktuarium i snoorkowanie przy brzegu Prison Island.
[/sociallocker]
Wyspa była kiedyś wykorzystywana jako punkt, gdzie przetrzymywano niewolników przed przywiezieniem ich na Zanzibar, później w 1893 roku Lloyd Mathews wybudował więzienie, ale nie było ono nigdy wykorzystywane zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Na wyspie stworzono miejsce kwarantanny podczas epidemii żółtej gorączki. Obecnie mieści się tam hotel oraz najważniejszy punkt programu, czyli sanktuarium dla żółwi lądowych przywiezionych w XVIII wieku z Seszeli.
Spotkanie z tak ogromnymi żółwiami było niesamowite. Nigdy nie widziałam tak dużych żółwi na żywo. Po terenie sanktuarium wytyczone są ścieżki, po których mogą poruszać się turyści, ale często ciekawskie żółwie wychodzą na nie i wtedy można się z nimi bliżej zapoznać. Żółwie można karmić, ale tylko pokarmem przygotowanym przez obsługę.
Na wyspie znajduje się jeszcze budynek starego więzienia, w którym mieszczą się mała kawiarnia i restauracja. Częściowo już ruiny skrywają miejsca z przepięknie zdobionymi drzwiami lub kutymi furtkami. Dalej za budynkami więzienia wstęp mają już tylko goście hotelowi, gdyż właśnie tam znajduje się 5-gwiazdkowy hotel.
Po drugiej stronie wyspy znajduje się długi pomost wychodzący na ocean z widokiem na Stone Town.
Po zwiedzaniu wyspy można było posnoorkować. Niestety w okolicach wyspy nie ma atrakcyjnych raf, ale tak czy inaczej można pooglądać rybki i przede wszystkim kolorowe rozgwiazdy.
Na wycieczkę na Prison Island też należy zaplanować pól dnia. Koszt takiej wycieczki wraz ze wstępem do sanktuarium i snoorkowaniem to ok. 25 USD.
3. Blue Safari – czyli safari na oceanie
Niewątpliwie jest to atrakcja, której nie można odpuścić będąc na Zanzibarze. Jest to rejs po obszarze chronionym zatoki Menai tradycyjną łodzią Dhow. Łodzie te były wykorzystywane do przewożenia goździków i cynamonu oraz przewożono nimi też niewolników z Afryki kontynentalnej. Rejs rozpoczyna się rano z plaży w miejscowości Fumba, następnie płynie się dosyć długo w stronę wyspy Kwale. Rejs pomimo płynięcia w pełnym słońcu jest przyjemny, gdyż czuć bryzę od oceanu.
Docieramy do naturalnego basenu w lagunie przy wyspie Kwale, gdzie można chwile pomoczyć się w wodzie i zrobić kilka klimatycznych zdjęć. Ocean wyrzeźbił w tym miejscu niesamowite formacje w skałach podczas przypływów i odpływów.
Po chwilowym relaksie płyniemy na wyspę, która pojawia się podczas odpływu i znika podczas przypływu. Tam mamy czas na relaks na jasnym delikatnym piasku i w falach ciepłego oceanu.
Następnie płyniemy na snoorkowanie przy niesamowitej rafie koralowej. Nie jest ona wprawdzie porównywalna do tych jakie widzieliśmy np. w Egipcie, ale kolorowe rybki przemykają żwawo.
Podobno w okolicy Kwale można też spotkać delfiny, ale nam niestety się nie udało. Ostatnią atrakcją jest lunch na wyspie Kwale.
Lunch składa się tradycyjnie z owoców morza, ryżu pilaw z sosem i tradycyjnych chlebków. Po lunchu można jeszcze wybrać się w głąb wyspy, aby zobaczyć ogromny baobab. Po drodze mijamy stragany, gdzie można kupić kolorowe ciuszki i chusty.
W swahili Mbuyu czyli baobab, drzewa te rosną właściwie wszędzie na wyspach, ale ten jest rzeczywiście ogromny. A dodatkowo można się na niego wspiąć i obejrzeć okolicę z wysokości.
Na koniec czeka nas już tylko powrót łodzią na Zanzibar. Jest to bardzo relaksująca wycieczka i warto się na nią wybrać. Miła odskocznia od całodziennego zwiedzania i chodzenia 🙂 Na wycieczkę należy zarezerwować cały dzień.
Koszt takiej wycieczki to około 50-70 USD w zależności od tego, czy zdecydujemy się na „oryginalną wycieczkę”, czy „podróbkę”. Oryginalna formuła została stworzona przez Brytyjkę Eleanor Griplas w 1995 roku. Część z zysków przekazywana jest lokalnym organizacjom i szkołom, a w jej firmie zatrudniani są na godnych warunkach mieszkańcy Zanzibaru. Inne lokalne biura również organizują takie wycieczki, ale nie jest to oryginalna formuła, jednak w cenie wycieczki otrzymuje się podobny standard i również wspomaga się lokalny biznes. Którą wersję wybierzecie zależy tylko od Was, ale w naszej opinii obydwa wybory będą dobre, bo tak, czy inaczej wspomagacie bezpośrednio mieszkańców wyspy.
4. Jozani Forest
Do Jozani wybraliśmy się w drodze powrotnej z Jambiani na lotnisko. Jambiani forest jest to położony w południowo-wschodniej części wyspy obszar chroniony o powierzchni 50 km2. Ten park narodowy jest jedyną na Zanzibarze pozostałością lasu pierwotnego porastającą kilkaset lat temu obszar Afryki Wschodniej.
Park słynie głównie ze swoich mieszkańców, małpek z gatunku gereza trójbarwna – Zanzibar Kirk’s red colobus. Małpki mają rudobrązowe umaszczenie z ciemniejszym grzbietem i głową, a samce można odróżnić od samic przez pióropusz z białego futra na skroniach. Ich populacja to zaledwie 1,5 tys. osobników, więc można powiedzieć, że są na skraju wyginięcia. W lesie żyje również zanzibarska odmiana koczkodana czarnosiwego – Syke’s Monkeys, które występują także w kontynentalnej Tanzanii i potwierdzamy, bo widzieliśmy je w Lake Manyara podczas safari.
Występuje tam również populacja jednej z mniejszych antylop, ale trudno na nie trafić, ponieważ są bardzo płochliwe. Podobno w tym wspaniałym lesie żyją także leopardy zanzibarskie, które są mniejsze od swoich kontynentalnych braci. Jednakże są na tyle mało liczne i płochliwe, że bardzo ciężko je spotkać. Przyczynili się do tego ludzie, którzy uważali, że przynoszą nieszczęście i wytępili w większości te piękne koty.
Spacer z przewodnikiem trwa około godziny i zaczyna się po jednej stronie drogi, gdzie przewodnik opowiada nam o faunie i florze Jozani i pokazuje różne rośliny, zwierzęta, owady i motyle.
Spacer kończy po drugiej stronie drogi, gdzie występują lasy namorzynowe – mangowce i akurat tam widzieliśmy najwięcej małpek. Spacer pośród mangowców obydwa się po drewnianych kładkach z których można naprawdę z bliska oglądać niesamowite roślinne formacje.
Park narodowy jest otwarty w godzinach 8:00-17:00, a koszt zwiedzania z przewodnikiem to 10 USD. Z każdego miejsca na wyspie można wykupić wycieczki obejmujące transport i zwiedzanie z przewodnikiem, koszt w zależności od miejsca wyjazdu i ilości osób to 30-40 USD od osoby.
5. The Rock Restaurant
Restauracja jak sama nazwa wskazuje położona jest na skale kilkanaście metrów od plaży. Jeżeli jest przypływ to suchą stopą do restauracji się nie dostaniecie, tylko łódką, która Was zawiezie i odbierze… na szczęście za darmo
Wybraliśmy stolik oczywiście z widokiem na ocean. Ja zamówiłam zielone curry wegetariańskie z ryżem basmati, Łukasz gnnochi z krewetkami i sosem waniliowym. Łukasz wybrał danie, które polecał Robert Makłowicz podczas swojej podróży kulinarnej po Zanzibarze. Do tego oczywiście lokalne piwo Serengeti i białe wino.
Na deser zdecydowaliśmy się na tiramisu, ale skonsumowaliśmy je już na tarasie z jeszcze lepszym widokiem na ocean.
Dania były dobre, ale bez większego och i ach, czuć było, że wszystko jest świeże. Na pewno największym plusem tej knajpki jest niesamowite położenie i choćby, dlatego warto się tam wybrać. Taka przyjemność niestety nie należy do najtańszych, ale stwierdziliśmy, że raz można. Za obiad z napiwkiem zapłaciliśmy 70 USD. Stolik należy rezerwować z wyprzedzeniem i najłatwiej zrobić to przez ich stronę internetową: www.therockrestaurantzanzibar.com.
Na Zanzibarze nie będziecie się nudzić
Nie są to oczywiście wszystkie atrakcje Zanzibaru a tylko te, które uważamy, że mając ograniczony czas koniecznie trzeba zobaczyć. Możecie zwiedzić jeszcze jaskinie czy ruiny rozsiane po całym wybrzeżu, każdy znajdzie coś dla siebie. Zapraszamy Was do wspólnego odkrywania miejsc, gdzie słońce dla nas wschodzi.
Autor

Podróżnik, bloger, master of technology i siła napędowa do dokumentowania przygód. Dodatkowo wszystko jedzący łasuch dbający o rozwój sekcji “Podróże Kulinarne”. Kiedyś pełnił funkcję skrupulatnego księgowego, ale porzucił tę fuchę, bo kto by liczył kasę, jak można liczyć gwiazdy.




Niesamowite fotografie! Nigdy nie widziałem jak rośnie większość z tych roślin! Zaskoczył mnie szczególnie cynamon, bo wyobrażałem go sobie inaczej!
Cieszymy się Olu, że czymś Cię zaskoczyliśmy 🙂 Na nas ogromne wrażenie zrobiła gałka muszkatołowa 🙂
Wybieram się w listopadzie, powiedzcie mi tylko czy jest tam bezpiecznie ? Jedziemy w trójkę z 11 letnim dzieckiem. I troszeczkę mam stracha bo się oczywiscie naczytałam…
Hej.:) Bardzo przydatny artykuł i piękne zdjęcia. Dziękuję! Za miesiąc wybieram się w tę podróż życia, którą Wy już macie za sobą.:) Przyjeżdżam na 14 dni, zatrzymuję się w Makunduchi (Clove Island – cloveisland.com) i choć miejsca już w samo w sobie jest świetne, ale nie należę do turystów leżących. Nosi mnie, więc chętnie skorzystam z Waszych rekomendacji 🙂
Baw się świetnie!!!!!! Az Ci trochę zazdrościmy 😉
Wspaniałe zdjęcia i fajny artykuł 😀 Dziękuję. Od dzisiaj marzę o Zanzibarze.
Dzięki Asiu 😀 Zatem trzymamy kciuki za realizację marzeń 🙂
Zanzibar jest moim marzeniem! Piękne, pełne egzotyki miejsce. Fotografie przedstawione we wpisie wywołują u mnie ciarki na całym ciele! Są naprawdę obłędne.
Trzymamy zatem kciuki za realizację marzenia 🙂
Wspaniałe zdjęcia! Mój wujek kiedyś postawił wszystko na jedną kartę i zdecydował się na kurs nawigacji morskiej. Teraz pracuje niedaleko Zanzibaru i ciągle zwiedza świat. Warto inwestować w swoje marzenia.
Cieszymy się, że fotki się podobają 🙂 Praca i pasja w jednym to cudowne życie.