Jambo Zanzibar!
Jambo! Tak właśnie przywitał nas Zanzibar i jego mieszkańcy mówiąc nam na każdym kroku radosne „Jambo” czyli cześć w swahili 🙂
Zanzibar jest jedną z najpiękniejszych afrykańskich wysp, właściwie jest to nazwa archipelagu, a potocznie nazywana Zanzibarem jest wyspa Unguja, która wchodzi w jego skład. Do archipelagu zaliczamy jeszcze wyspy Pemba i Mafia oraz kilka mniejszych wysepek w okolicy. Największą i stale zamieszkałą jest właśnie Unguja, ale cały świat mówi na nią Zanzibar.
Stolicą Zanzibaru jest Stone Town o którym możecie przeczytać w poprzednim wpisie Zanzibar – Stone Town – miasto z kamienia?. I nie jest to bynajmniej jedyna atrakcja wyspy. Stone Town na pewno można potraktować jako bazę wypadową do większości atrakcji na zachodnim brzegu wyspy. Wszystko co tutaj opisaliśmy zobaczyliśmy podczas pierwszej części pobytu na Zanzibarze przed wylotem na safari do kontynentalnej Tanzanii, o safari więcej dowiecie się w Safari w Tanzanii, czyli Hakuna Matata!.
Spice Tour – Aromatyczne bogactwo Zanzibaru
Ze Stone Town wybraliśmy się na zwiedzanie plantacji przypraw, tak zwane Spice Tour. Zanzibar nazywany jest wyspą przypraw nie bez powodu. Jej skarb i największe bogactwo to właśnie przyprawy. Wyspa znana jest głównie z plantacji goździków, ale podczas takiej wyprawy na plantację możemy zapoznać się z całym jej bogactwem. Plantacje położone są praktycznie wszędzie na wyspie, my zwiedzaliśmy taką w okolicach Stone Town. Na zwiedzanie plantacji warto zarezerwować sobie pól dnia wraz z dojazdem ze Stone Town. Koszt to około 15-20 USD, w zależności, gdzie kupujemy wycieczkę. My zakupiliśmy w informacji turystycznej w starym forcie w centrum, więcej szczegółów znajdziecie we wpisie o Stone Town. Można też samemu zorganizować taką wycieczkę i pojechać taksówką, ale jeżeli podróżujecie we dwójkę to zapewne wyjdzie na to samo.
Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem, który opowiada ciekawie o każdej przyprawie i oczywiście pokazuje ją na żywo. Podczas takiego zwiedzania można poznać nie tylko dokładne opisy wegetacji roślin, ale też ich lecznicze właściwości. Nie ma przeszkód, żeby ich również spróbować, powąchać i dotknąć. Widzieliśmy i poczuliśmy swoimi zmysłami między innymi kurkumę, która od góry wygląda jak roślina ozdobna.
Ciekawą rośliną jest drzewo szminkowe. Nigdy nie widzieliśmy go na żywo, ale nazwa jest bardzo trafna. Jego owoce barwią skórę i wytwarza się z nich naturalny barwnik annato.
Dalej mogliśmy zerwać i spróbować świeżego pieprzu. Oj nie smakuje tak samo jak ten ususzony. Jego smak jest dużo bardziej intensywny i ostry, Łukasz był zachwycony.
Zanzibar i okoliczna Pemba słyną z uprawy goździków i oczywiście nie mogło ich zabraknąć podczas zwiedzania plantacji. Po raz pierwszy widzieliśmy goździki „na żywo”.
Okazało się, że moja ukochana wanilia przypomina fasolkę! I rośnie sobie w kępkach na niskich krzewach.
Ciekawym owocem, który już widzieliśmy wcześniej na Karaibach jest chlebowiec – Breadfruit. Są to duże owoce kształtem przypominające ogromne bochenki chleba, a ich miąższ jest miękki i soczysty. Spożywa się je na kilkanaście sposóbów, gotuje, piecze, smaży, a dobrze przyprawione potrafią zastąpić mięso w daniu wśród biedniejszych mieszkańców.
Następnie przewodnik pokazał nam gałkę muszkatołową. Na początku myślałam, że to niedojrzałe awokado, ale przewodnik rozciął owoc i wyciągnął pachnącą pestkę. Pestka nawet przypomina trochę tę z awokado stąd moja pomyłka! Po wydobyciu pestki z owocu poddaje się ją procesowi suszenia, a na końcu ściera na drobny, dobrze nam znany proszek.
Nie mogło zabraknąć oczywiście moich ulubionych owoców, czyli bananów, ale ich smak jest inny, jest bardziej intensywny i słodszy niż tych, które możemy kupić w Polsce.
Mieliśmy okazję jeszcze zobaczyć, jak rośnie trawa cytrynowa i kardamon.
Niewątpliwie jedną z moich ulubionych przypraw i bez której nie mogę się obejść jest cynamon. Przyprawę pozyskuje się z kory, którą się suszy i następnie mieli. Ale okazuję się, że mój cynamon ma jeszcze inne właściwości. Liście cynamonu używano do okładów ciężko gojących się ran, a z korzeni pozyskuje się olejek cynamonowy, który ma właściwości antybakteryjne, przeciwzapalne i przeciwbólowe oraz udrażnia drogi oddechowe. Nawet kupiliśmy sobie olej kokosowy zmieszany z olejkiem cynamonowym i używamy go podczas niedrożności górnych dróg oddechowych, działa rewelacyjnie! Drzewo cynamonowe z racji szerokiego zastosowania korzenia, liści i kory nazywane jest nawet wśród Zanzibarczyków królem przypraw.
Podczas zwiedzania odbywa się krótka prezentacja olejków kwiatowych, które można oczywiście zakupić. Skondensowane zapachy są niesamowite i nie zawierają alkoholu przez co może są mniej trwałe, ale za to bardziej przyjazne dla skóry. Skusiłam się na kilka zapachów i w sumie to one najbardziej przypominały mi po powrocie zapachy Zanzibaru.
Jedną z atrakcji na plantacji przypraw jest oglądanie jak zrywa się kokosy. Młody chłopak wspiął się na szczyt palmy i zerwał dla nas świeżutkie orzechy, z których później wypiliśmy pyszną i aromatyczną wodę kokosową. Warto wiedzieć, że woda kokosowa w takim upale jest najlepszym izotonikiem.
Na koniec zwiedzania dostaliśmy akcesoria uplecione z liści palmy i tak oto zostaliśmy Królem i Królową Spice Tour 🙂 Zaproszono nas również do straganu z przyprawami i kawą, a że wspieramy zawsze lokalną społeczność to oczywiście nie omieszkaliśmy nie kupić świeżych przypraw i kawy na spróbowanie.
Prison Island – sanktuarium żółwi olbrzymich
Na Prison Island, a właściwie Changuu Island najłatwiej wybrać się właśnie ze Stone Town, gdyż wyspa położona jest kilka kilometrów od brzegu Zanzibaru na wysokości jego stolicy. Na wyspę można dostać się łodzią z plaży na samym końcu Kenyatta Avenue w centrum Stone Town lub można wykupić wycieczkę obejmującą również wstęp do sanktuarium i snoorkowanie przy brzegu Prison Island.
Wyspa była kiedyś wykorzystywana jako punkt, gdzie przetrzymywano niewolników przed przywiezieniem ich na Zanzibar, później w 1893 roku Lloyd Mathews wybudował więzienie, ale nie było ono nigdy wykorzystywane zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Na wyspie stworzono miejsce kwarantanny podczas epidemii żółtej gorączki. Obecnie mieści się tam hotel oraz najważniejszy punkt programu, czyli sanktuarium dla żółwi lądowych przywiezionych w XVIII wieku z Seszeli.
Spotkanie z tak ogromnymi żółwiami było niesamowite. Nigdy nie widziałam tak dużych żółwi na żywo. Po terenie sanktuarium wytyczone są ścieżki, po których mogą poruszać się turyści, ale często ciekawskie żółwie wychodzą na nie i wtedy można się z nimi bliżej zapoznać. Żółwie można karmić, ale tylko pokarmem przygotowanym przez obsługę.
Na wyspie znajduje się jeszcze budynek starego więzienia, w którym mieszczą się mała kawiarnia i restauracja. Częściowo już ruiny skrywają miejsca z przepięknie zdobionymi drzwiami lub kutymi furtkami. Dalej za budynkami więzienia wstęp mają już tylko goście hotelowi, gdyż właśnie tam znajduje się 5-gwiazdkowy hotel.
Po drugiej stronie wyspy znajduje się długi pomost wychodzący na ocean z widokiem na Stone Town.
Po zwiedzaniu wyspy można było posnoorkować. Niestety w okolicach wyspy nie ma atrakcyjnych raf, ale tak czy inaczej można pooglądać rybki i przede wszystkim kolorowe rozgwiazdy.
Na wycieczkę na Prison Island też należy zaplanować pól dnia. Koszt takiej wycieczki wraz ze wstępem do sanktuarium i snoorkowaniem to ok. 25 USD.
Blue Safari – czyli safari na oceanie
Niewątpliwie jest to atrakcja, której nie można odpuścić będąc na Zanzibarze. Jest to rejs po obszarze chronionym zatoki Menai tradycyjną łodzią Dhow. Łodzie te były wykorzystywane do przewożenia goździków i cynamonu oraz przewożono nimi też niewolników z Afryki kontynentalnej. Rejs rozpoczyna się rano z plaży w miejscowości Fumba, następnie płynie się dosyć długo w stronę wyspy Kwale. Rejs pomimo płynięcia w pełnym słońcu jest przyjemny, gdyż czuć bryzę od oceanu.
Docieramy do naturalnego basenu w lagunie przy wyspie Kwale, gdzie można chwile pomoczyć się w wodzie i zrobić kilka klimatycznych zdjęć. Ocean wyrzeźbił w tym miejscu niesamowite formacje w skałach podczas przypływów i odpływów.
Po chwilowym relaksie płyniemy na wyspę, która pojawia się podczas odpływu i znika podczas przypływu. Tam mamy czas na relaks na jasnym delikatnym piasku i w falach ciepłego oceanu.
Następnie płyniemy na snoorkowanie przy niesamowitej rafie koralowej. Nie jest ona wprawdzie porównywalna do tych jakie widzieliśmy np. w Egipcie, ale kolorowe rybki przemykają żwawo.
Podobno w okolicy Kwale można też spotkać delfiny, ale nam niestety się nie udało. Ostatnią atrakcją jest lunch na wyspie Kwale.
Lunch składa się tradycyjnie z owoców morza, ryżu pilaw z sosem i tradycyjnych chlebków. Po lunchu można jeszcze wybrać się w głąb wyspy, aby zobaczyć ogromny baobab. Po drodze mijamy stragany, gdzie można kupić kolorowe ciuszki i chusty.
W swahili Mbuyu czyli baobab, drzewa te rosną właściwie wszędzie na wyspach, ale ten jest rzeczywiście ogromny. A dodatkowo można się na niego wspiąć i obejrzeć okolicę z wysokości.
Na koniec czeka nas już tylko powrót łodzią na Zanzibar. Jest to bardzo relaksująca wycieczka i warto się na nią wybrać. Miła odskocznia od całodziennego zwiedzania i chodzenia 🙂 Na wycieczkę należy zarezerwować cały dzień.
Koszt takiej wycieczki to około 50-70 USD w zależności od tego, czy zdecydujemy się na „oryginalną wycieczkę”, czy „podróbkę”. Oryginalna formuła została stworzona przez Brytyjkę Eleanor Griplas w 1995 roku. Część z zysków przekazywana jest lokalnym organizacjom i szkołom, a w jej firmie zatrudniani są na godnych warunkach mieszkańcy Zanzibaru. Inne lokalne biura również organizują takie wycieczki, ale nie jest to oryginalna formuła, jednak w cenie wycieczki otrzymuje się podobny standard i również wspomaga się lokalny biznes. Którą wersję wybierzecie zależy tylko od Was, ale w naszej opinii obydwa wybory będą dobre, bo tak, czy inaczej wspomagacie bezpośrednio mieszkańców wyspy.
Na Zanzibarze nie będziecie się nudzić
Nie są to wszystkie atrakcje zachodniego Zanzibaru, możecie zwiedzić jeszcze jaskinie czy ruiny rozsiane po całym wybrzeżu, każdy znajdzie coś dla siebie. A jeżeli już zwiedzicie wszystko to warto przenieść się na wschodnie wybrze i podążyć naszym szlakiem Atrakcje wschodniego Zanzibaru, czyli pole pole!. Zapraszamy Was do wspólnego odkrywania miejsc, gdzie słońce dla nas wschodzi.



