Po chwili oczekiwania pojawiła się przed nami deseczka, a na niej dwie kromki pieczywa i słoik z apetycznie wyglądającą zupą. Bardzo ciekawa forma podania, która wpłynęła pozytywnie na odbiór całego dania. Krupnik okazał się bardzo delikatny w smaku, aromatyczny, podany z komosą ryżową, marchewką, pietruszką. Chlebek pomimo, że bezglutenowy był zaskakująco puszysty.
Danie główne to również miłe zaskoczenie dla oka, kopytka podane na drewnianej desce, polane sosem, przyprószone pietruszką i ziarnami słonecznika. Bardzo intensywne w smaku, mocno buraczkowe i co najważniejsze, delikatne. Sos mógłby być bardziej orzechowy niż słonecznikowy, ale i tak wspaniale komponował się z całością.
Napar potrzebował kilka długich minut żeby się zaparzyć i osiągnąć głębię smaku. Bardziej bym go nazwał herbatą z dodatkami niż korzennym naparem, brakowało jakiegoś motywu przewodniego w smaku.